piątek, 2 września 2016

Katarzyna Bonda - Okularnik

Siłą rozpędu drugą część przygód Saszy rozpocząłem kilka chwil po zakończeniu pierwszej, czyli Pochłaniacza. Czasowo zgrało mi się to idealnie, bo w momencie kiedy skończyłem czytać drugi tom pierwszej książki o przygodach pani profilerki, w kioskach już był dostępny pierwszy tom drugiej części, a ukazanie się drugiego tomu idealnie wpasowało się czasowo z zakończeniem czytania tomu pierwszego.
Pochłaniaczem Katarzyna Bonda mnie kupiła, Okularnik zaś trochę to "kupienie" ostudził... Tomiska są opasłe, choć to oczywiście nie wada, książkę czyta się dobrze, niemniej wielowątkowość, retrospekcje i ogólne zakręcenie akcji powoduje, że czasami przydałaby się kartka i ołówek by zanotować sobie kto z kim i dlaczego. Wydaje mi się, że podobnie jak w Pochłaniaczu, autorka nie ustrzegła się kilku nieścisłości i braku logiki w prowadzeniu narracji. I to, niestety, w znacznie większym stopniu niźli miało to miejsce w pierwszej części przygód Saszy.
Bez wątpienia udało się autorce wykreować kilka ciekawych postaci, jak choćby szeptunka Dunia Orzechowska, ciekawym jest rozliczenie z trudną przeszłością powojennej Polski (ale czy aby nie nazbyt jednostronnym ?), interesująca jest historia Hajnówki i okolic, ale... zakończenie książki rozczarowało mnie okrutnie. Choć to bardzo delikatne określenie. Mój sympatyczny kolega, któremu podsunąłem dwie pierwsze części przygód Saszy Załuskiej, po przeczytaniu Okularnika zakończenie książki określił bardziej wymownie. Znaczy niekulturalnie :-)
Mimo wszystko chętnie sięgnę jesienią po zapowiadany trzeci z czterech żywiołów Saszy, czyli Latarnika. Było powietrze, była ziemia, zobaczymy co przyniesie ze sobą ogień.

PS. Czy ktoś mógłby mi odpowiedzieć na pytanie dlaczego Osa z Kubą, po uprzednim pijaństwie u Bondaruka, przeprowadzili na niego zamach ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz